O wielkim wybuchu wie dziś każde dziecko. Jednak to nie jest teoria która ma wiele lat. Wiecie skąd wzięła się nazwa teorii? W języku polskim brzmi dość poważnie: zarówno słowo „wielki” jak i „wybuch” budzą respekt. Po angielsku ta teoria nazywa się teorią „Big Bang” co można przetłumaczyć jako „teoria Wielkiego Bum”. Nie brzmi już aż tak serio, prawda? Dlaczego tak brzmi? Otóż przeciwnicy jeszcze nie nazwanej teorii kpili z niej pytając „mamy uwierzyć że wszechświat powstał z wielkiego bum?”. Kiedy już uwierzyli, uznali że ta nazwa może pozostać. Fizycy nie są aż tak bardzo pompatyczni jak się nam wydaje. I wcale im nie przeszkadza, że uczą w szkołach teorii wielkiego bum.
Wróćmy jednak do jej powstania. Kopernik wierzył w statyczny świat. Statyczny w pewnym sensie: na kopernikańskim niebie gwiazdy nie poruszają się. Ruch wykonują tylko znane nam planety naszego układu słonecznego wokół swojego Słońca. To i tak był wielki krok naprzód. Jeszcze 150 lat później nieruchome gwiazdy są oczywistością dla Newtona. Czyli nadal wszyscy wiedzą że świat jest statyczny. Nie ma powodów by pytać o jego początek. Tym bardziej że wszyscy w tej części świata są chrześcijanami a znane fakty nie zaprzeczają jego nieruchomej strukturze. Jeszcze 100 lat temu w 1920 roku Albert Einstein i wszyscy inni wierzą, że słońca i galaktyki (bo od niedawna są już świadomi istnienia innych galaktyk) są nieruchome w przestrzeni. I wszystko jest dobrze, aż do momentu gdy Edward Hubble odkrywa, że wszystkie galaktyki które obserwuje oddalają się od nas. Oczywiście Hubble nie widzi „ucieczki” galaktyk, lecz obserwuje jej dowód, którym jest przesunięcie ich widm ku czerwieni. Kilka lat wcześniej Rosjanin Aleksander Friedman obliczył teoretycznie możliwość rozszerzania się wszechświata, co bardzo wzmacnia odkrycie. Naukowcy szturmem szukają innych wyjaśnień i argumentów przeciwko niej. I nie znajdują. Co więcej pojawiają się kolejne dowody jej prawdziwości. Pojawia się też oczywiste pytanie „skoro się oddalają to znaczy, że wcześniej były bliżej. A wcześniej jeszcze bliżej. A w końcu musiały być w jednym punkcie, z którego rozpoczęły ekspansje. Znamienne jest to, że świat naukowy początkowo przeciwny tej teorii akceptuje ją po zderzeniu z coraz większą ilością dowodów. To różnica między nauką a wiarą. Szczery naukowiec porzuci ukochaną teorię jeśli okaże się, że dowody jej przeczą. Owszem najpierw będzie próbował obalić nową teorię, wyszukać jej niespójności, wzmocnić dotychczasowe przekonania. I tak właśnie było z teorią Wielkiego Bum. Einstein i pozostali, mimo że od lat byli przekonani o statyczności świata, kapitulują obserwując kolejne dowody.